Ze smutkiem i czułością

Josif Brodski

Znów na kolację był makaron z wody,
I ty, Mickiewicz nie tknąłeś go prawie,
mówiąc, że dzisiaj nie czujesz się głodny.
Więc bez obawy, że w naszej postawie
pielęgniarz zwęszy ślady krnąbrnej buty,
po małej chwili udałem się też
do ubikacji. Za oknem był zmierzch.
„Zawsze jest najpierw styczeń, potem luty.
A po nim marzec”. Urywki rozmowy.
Lśnił kafli blask porcelanowy
i dźwięcznie kapał kran zepsuty.

Mickiewicz leżał – już z ustępu wrócił –
i wlepiał wzrok w pomarańczowy drucik
żarówki. (Może widział tam swój los).
Pielęgniarz wyszedł za drzwi, wywołany
przez Babanowa. Wyglądałem w noc
i telewizor, słyszałem zza ściany.
„Spójrz no, Gorbunow – zupełnie jak ogon.”
„A tam znów oko.” „A widzisz tuż obok
narośl nad płetwą?” „Widzę – całkiem niby
wrzód.” Tak, to przez nie myte szyby
gapiąc się w lutym na gwiaździste Ryby,
wznieśliśmy w niebo łysiejące czoła,
tam gdzie pod nogi pluć – to zwykła rzecz,
gdzie czasem rybę na stół dadzą, lecz
nie ma widelców, ni noży na stołach.

przekład Stanisław Barańczak

Twoja ocena
Josif Brodski

Wiersze popularnych poetów

Dudek

Źle ten czyni, kto cudzą rzecz sobie przyswoił. W pióra się pawie dudek ustroił I w tej postawie Wszedł między pawie. Poznały zdrajcy świeże rozboje: Postradał cudze i stracił swoje. Z tej więc pobudki Wrócił, gdzie dudki, A te w śmiech z niego: „Chciałeś cudzego,…

Dromader

Na co te wszystkie swary, kłótnie i wojny? Naśladujcie mnie tylko. Nie ma wody? Obejdzie się, Byleby tylko nie trwonić oddechu. Nie ma nic do jedzenia? Zaczerpnę z garbu: Gdy czas wam sprzyja, Wyhodujcie go sobie. A jeśli garb wiotczeje, Zadowalam się karczem i sianem:…

Smak

Lampa na twoim biurku ma długą zieloną szyję Chryzantemy w dzbanku są jak namalowane fioletową farbą Wargi twoje maja cierpki smak morskiej wody którą nie można napoić się nigdy