Przed odejściem

Tadeusz Gajcy

Po­ra­sta je­sien­ną mgłą
mój kraj jak wło­sem si­wym.
Lecz nim po­że­gnam go
dło­nią z mę­czeń­skiej gli­ny,
lecz nim się zgo­dzę z ko­ro­ną
cier­nio­wych lip i we­zmę
w bok mój i ser­ce bez­bron­ne
ciem­ność jak ostre na­rzę­dzie,
niech bły­ska­wi­cy la­ment
znów mnie na wiecz­ność wy­wo­ła,
bym uniósł sam sie­bie jak pal­mę
i pło­mień po­czuł u czo­ła.

Po ko­ściach zdep­ta­nych idąc
po­rów­nam ży­wioł z ży­wio­łem,
gwiaz­dę za­wist­ną na­zwę,
co nad mą gło­wą cze­ka,
mło­dość przy­wró­cę i mi­łość
snom nie­win­ne­go czło­wie­ka,
nad któ­rym wół i osio­łek
i anioł smut­ny się zwie­sza.
Nogą ogni­stość przej­dę
jak ptak przez ob­łok prze­cho­dzi,
aby pod brzo­zą zwę­glo­ną
mrów­kę po­cho­wać nie­ży­wą –
I dło­nie rzu­cę do wody,
aby nie mo­gły za­pło­nąć,
gdy przyj­dzie spo­cząć pod krzy­żem.

Twoja ocena
Tadeusz Gajcy

Wiersze popularnych poetów

Młodość

Twoja nieszczęśliwa i głupia młodość. Twoje przybycie z prowincji do miasta. Zapotniałe szyby tramwajów, ruchliwa nędza w tłumie. Przerażenie kiedy wszedłeś do lokalu, który dla ciebie za drogi. Ale wszystko…

Rozmowa z kamieniem

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia. – To ja, wpuść mnie. Chcę wejść do two­je­go wnę­trza, Ro­zej­rzeć się do­ko­ła, Na­brać cie­bie jak tchu. – Odejdź – mówi ka­mień – je­stem szczel­nie za­mknię­ty….

Nagrobek

Tu leży sta­ro­świec­ka jak prze­ci­nek au­tor­ka paru wier­szy. Wiecz­ny od­po­czy­nek ra­czy­ła dać jej zie­mia, po­mi­mo że trup nie na­le­żał do żad­nej z li­te­rac­kich grup. Ale też nic lep­sze­go nie ma…