Rozdział

Tomasz Pułka

Bo pewnego rodzaju ręka, na ramieniu
przewodnika, w pełnym deszczów
lipcu, gdy można pozwolić sobie
na dwuzdaniowe pożegnanie: od teraz
do tutaj. Bo już piąty dzień oglądam
odjeżdżające samochody, a moje ręce
i brak pracy świadczą o nadmiarze
snu. Bo kiedy się budzę, zawsze
jest jakieś morze. I może pachnie
rybami i solą.

Bo warto było czekać. I teraz jest lipiec
jak ta noc, gdy potrąciliśmy sarnę.
Patrzyła na szybę, nie widząc
nas zupełnie.

Bo są takie załamania, jak wtedy, gdy
ze światła do świata, jak od ciebie do mnie.

Twoja ocena
Tomasz Pułka

Wiersze popularnych poetów

Agawa

Nie jestem pożyteczna ani piękna, Nie mam barw kojących ani zapachów, Moje korzenie kruszą cement, A moje liście, obrębione kolcami, Strzegą mnie ostre, jak miecze. Jestem niema. Mówię tylko własnym…

Dzień Żywych

W Dniu Żywych umarli przychodzą na ich groby – zapalają neony i przekopują chryzantemy anten na dachach ich grobowców z centralnym ogrzewaniem. Potem zjeżdżają windami do swej codziennej pracy: do…

Dziewięć minut i zdjęcie Becketta

– A od czego się zazwyczaj ginie? – Od życia.                           Maciej Raś   wstydzę się kształtu ostatecznego wiersza…