Już przestałem się nawet litować nad sobą
I nie umiem wyrazić udręki milczenia
Wszystkie moje słowa niewypowiedziane zmieniły się w gwiazdy
Ikar próbuje wznieść się do moich oczu do każdego z osobna
I tragarz słońc płonę pośrodku dwóch mgławic
Cóż zawiniłem teologicznym bestiom inteligencji
Niegdyś umarli wracali aby mnie wielbić
I spodziewałem się końca świata
A oto mój kres nadchodzi świszcząc jak huragan
*
Zdobyłem się na to aby spojrzeć za siebie
Trupy moich dni
Znaczą moją drogę i po cichu je opłakuję
Jedne gniją we włoskich kościołach
Albo w cytrynowych gajach
Które kwitną i owocują
Równocześnie i w każdej porze roku
Inne płakały zanim umarły w tawernach
Gdzie płomienne bukiety kołowały
W oczach Mulatki wymyślającej wiersze
I znów się otwierają elektryczne róże
W ogrodzie mojej pamięci
*
Przebaczcie mi moją niewiedzę
Przebaczcie mi że nie znam już dawnej sztuki wiersza
Nie wiem już nic i tyle że kocham
Kwiaty w moich oczach są znów płomieniami
Zamyślam się bosko
I uśmiecham się na widok istot których nie stworzyłem
Ale jeśli nadejdzie czas kiedy cień nareszcie stały
Uwielokrotni się realizując formalną rozmaitość mojej miłości
Będę podziwiał swoje dzieło
*
Przestrzegam odpoczynku w niedzielę
Pochwalam próżnowanie
W jaki to w jaki sposób
Opanować nieskończenie małą
Wiedzę narzucaną przez zmysły
Jeden podobny do gór do nieba
Do miast do mojej miłości
I przypomina sezony
Żyje bez głowy jego głową słońce
Księżyc jego ściętą szyją
Chciałbym doświadczyć nieskończonego żaru
Potworze mojego słuchu ryczysz i lamentujesz
Piorun jest twoją czupryną
Twoje szpony wtórują śpiewającym ptakom
Monstrualny dotyk przenika mnie zatruwa
Moje oczy płyną daleko ode mnie
I nietykalne gwiazdy sprawują nade mną niesprawdzoną władzę
Bestia zapachów ma okwiecony łeb
A najpiękniejszy potwór
Czując smak wawrzynu rozpacza
*
Na koniec kłamstwa przestały mnie płoszyć
Księżyc jak jajko skwierczy na patelni
Z tych kropel wody będzie naszyjnik topielicy
Oto mój bukiet kwiaty Męki Pańskiej
Układają się czule w dwie cierniowe korony
Ulice są wilgotne po niedawnym deszczu
Sumienni aniołowie pracują za mnie w domu
Księżyc i smutek wyniosą się na
Cały boży dzień
Cały boży dzień przechodziłem śpiewając
Pani wyglądająca oknem długo się patrzyła
Jak sobię idę śpiewając
tłumaczenie Adam Ważyk
Guillaume Apollinaire