uczę cię od nowa i ciągle tego samego.
zdania buduje się na stole. kładąc
najpierw orzechy, potem jakiś kamyk,
niedopałek, kilka gałązek zza domu.
zdania się najpierw z czcią pakuje
w pastelowy papier. trzeba zachować
misterium, trzeba zapalić świece.
a dopiero gdy się napijemy wódki
będzie można uznać narrację za sen
trzeźwego okna. tam, tam jest
kaplica. a końca nie sposób zobaczyć.
koniec powiedział mi kiedyś, że jest pan
jedyną osobą, która może mnie zrozumieć