Rybak nad brzegiem dna bije swoją matkę
pozwól mi patrzeć na niego
bez wstępnego owijania się
prześcieradłem, bez wracania do kropli
bursztynu w której zamknięte ulice
chowasz jak komentarze kierunku wzrastania
pulsu. Słuchasz, sprawdzasz rysy twarzy,
odchodzisz od brzegu gdzie jak idioci szukamy
na amen zagaszonej świeczki.
Tomasz Pułka