nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej
stronie powiek, a u mnie zawsze będziesz
bezpieczna – tak do mnie mówił każdego
wieczora gdy patrzyłam w kominek. choć paliły
się listy, miał inne sposoby: woda kapała braillem,
drzwi skrzypiały szeptem, kot o którym za dużo
piszę milczał jak fotografia.
dzisiaj, kiedy robi się ciemno zamykam oczy,
żeby stłumić ciemność w sobie. zamknąć, zdusić,
przykryć powiekami. wtedy tylko mogę go
zobaczyć takim jak dawniej.
gdy był ledwie urwanym zdaniem, krzykiem
spod łóżka, przygaszonym światłem. bo kocham
się w mroku, tak jak on kochał się we mnie.
kiedyś dawał mi prezenty: za małe pierścionki
których nie można było założyć, dawno zgubione
guziki, kilkuletnie płatki śniegu.
a teraz mnie już nawet nie szuka, choć ja szukam
jego rąk. żeby móc iść spać.