Obrachunek z Bogiem

Władysław Szlengel

Może to był sen – (chociaż nie)
A może zamroczył mnie trunek
Siedzieliśmy razem Bóg i ja
I robiliśmy rachunek…

Bóg był starszym panem
O spojrzeniu pełnym łaski
Miał siwą długą brodę
I chodził bez opaski…

Kenkarty wprawdzie nie miał
Bo przybył prosto z raju
Lecz miał obywatelstwo
Podobno… – Urugwaju

Wyjąłem dużą księgę
A Pan Bóg Watermana
Otwarłem konto – wiara
I rzekłem… proszę pana

Mam lat trzydzieści dwa
Lat sytych albo biedy
Dotychczas Panie Boże
Otwarty miałem kredyt

Mówiono: módl się
Ja się modliłem
Mówiono: pość – –
pościłem…

Przez ciężkie postu dni
Bez kropli wody w ustach
Dla wielkiej chwały Twej
i urojonych ustaw

W męczących smugach świec
W tumulcie izb bóźniczych
Modliłem się byś mógł
uczynki moje zliczyć
Wmówiono mi „nie kradnij”
nie kradłem

Mówiono: nie jedz świniny…
(lubię) – nie jadłem
Mówiono: Bóg tak chce…
Mówiono: Boża Droga
Mówiono: nie cudzołóż…
Wstrzymałem się… dla Boga
Mówiono nie zabijaj! nie zabijałem
Nie miej Boga nade mną – nie miałem…

Są różne miłe święta
Są różne trudne święta
Po dziesięć razy na rok

Kazano mi pamiętać
Kazano siedzieć w kuczce
Pić gorzkie jadać macę…
Pokuty różne czynić
i zaniedbywać pracę

Rzemieniem ściskałem ręce
Ksiągi zżerałem nocą
i umartwiałem ciało
Przepraszam, pytam – po co?

Mówiłem: Bóg pomoże
Mówiłem: Bóg ocali
Wierzyłem: Pan Bóg ze mną
Mówiłem: i tak dalej…

Spójrz no, popatrz w księgę
Rzecz jasna, oczywista
Patrz! karta Twoich zasług
w stosunku do mnie – czysta…

Biją mnie w twarz
– Nie uciekam
Jak zwierz tropiony z nory w norę
Czekam… a Ty nic…

Głodno mi chłodno i tęskno
Droga wciąż dziksza, daleka
Pusto – wokoło, martwo
Nie płaczę… – czekam…

Na wiatr więc wyrzucone
Błagania posty lament
i sto tysięcy modlitw
i pół miliona „Amen”…

Co Ty mi dajesz dziś
Za wszystkie me uczynki
Ten blok…
Tę blaszkę… plac –
Te bony – czy Treblinki?

Czy jeszcze czekasz bym
Pojutrze jak testament
Pod pruski idąc gaz
Powiedział jeszcze „Amen”?

No mów coś, proszę mów –
Rachunek wyjm z ukrycia
Otwarte księgi – patrz! –
Wspólniku mego życia…

Ten miły starszy pan,
z którym przy stole piłem
Ołówek wziął do ręki i rzekł…
i tu się przebudziłem

Czy to był zwykły sen? –
Czy też mnie zmorzył trunek? –
Lecz do dziś nie wiem jak
się skończył obrachunek

(Getto Warszawskie, 1943)

Twoja ocena

Językami mówić będą

Cokolwiek powiesz, pieniążek, szybka. Życie jest aktem, ale pamiętaj o ciągu. Dalszym, bliższym, bo im dalej, tym bardziej, cokolwiek powiesz. Pieniążek, szybka. Widok na widok. Aż spłynie w kałużę i…

Przedmowa

Ty, którego nie mogłem ocalić, Wysłuchaj mnie. Zrozum tę mowę prostą, bo wstydzę się innej. Przysięgam, nie ma we mnie czarodziejstwa słów. Mówię do ciebie milcząc, jak obłok czy drzewo.To,…

Coś musiało się stać

I Dojrzały sady do zbierania jabłek. Coś musiało się stać. Spadkobiercy gatunku wzrok ćwiczą uważnie. Dzień z nocą ożeniony stał się nagle moim krewnym. I cała rodzina zarosłych trawników. Nie…

wiersze dla dzieciwiersze o miłościwiersze Wisławy Szymborskiejwiersze Jana Brzechwywiersze K.K. Baczyńskiegowiersze Juliana Tuwimawiersze Marii Konopnickiejwiersze o śmierci