Widziałem cię wczoraj na. ulicy —
pijany panie bladolicy,
pijany panie jasnowłosy,
z którym się sprzęgły moje losy.
Urwałeś łeb żydowskiej hydrze
i życie rozwija się jak róża.
Jak ci się chodzi w mojej wydrze,
panie od drzwiczek — klucz u stróża.
Ja jeszcze żyję — jeszcze dla mnie jest
jest życie jutro lub pojutrze —
a ty w „rein arische paradizie” —
jak ci się chodzi w moim futrze?
Znamy się dawno panie Wiśniewski,
cóż… życie nie było dla mnie large, łączą
łączą nas sentymentalne łezki
i bardzo długi wspólny marsz.
Znamy się wiele lat z przed wojny
z jednego przecież my podwórza — za
za bramę napiwek brałeś hojny
i strzegłeś drzwiczek — klucz u stróża.
5 złotych, przekreślało rasę,
znosiłeś mi do pieca deski
za mą zasadę: leben lassen —
bardzoś mnie lubił — panie Wiśniewski
A w grudniu, zanim pierwszy mrozik
zimowy swój manifest dał
trzepałeś z naftaliny futro
Szlengla poety — chociaż.Żyda.
l kiedy ja słuchałem wiatru, tłumacząc
wierszem jego żale,
lub gdy pisałem dla teatru,
że życie nie jest smutne wcale —
Kiedy fantazję moją wschodnią
kładłem w północną twoją głowę,
aby ci życia szarość odjąć,
by było troszkę kolorowe.
Gdy ci z odwiecznych mych wędrówek
bajki znosiłem o podwórzach,
pan, o kochany mój Wiśniewski,
drzwi pilnowałeś: klucz u stróża.
A potem krzyk wystrzelił w niebo,
a z nieba w ziemię groza spadła,
w bomb i granatów tańcowaniu wyła,
wyła, jak suka, śmierć zajadła.
I ja ci byłem towarzyszem
przed wspólną drogą złą i smutną.
Spotkałem ciebie, mój Wiśniewski,
w marszu na front, odcinek Kutno.
Po.nasze wspólne wolne Jutro,
za świt bezchmurny i niebieski,
za naszą ziemię — ramię w ramię
szliśmy poeta i — Wiśniewski.
„Ty” mi mówiłeś — i ja tobie,
z wspólnej menażki żarłem kaszę,
śpiewałem z tobą „Rozmarynie”,
polskie piosenki… moje.., nasze…
Noc nas chłostała pod wspólnym kocem,
trud w nas wyżłabiał znamię krwawe,
szeptałeś do mnie w czarne noce —
o, towarzyszu.,, za Warszawę!”…
Szrapnel przerwał nam nadzieje
i kres wędrówki już dobiegał…
spod Kutna wracaliśmy lasem
ja i Wiśniewski — mój kolega…
U stóp Warszawy pohańbionej,
sentymentalne roniąc łezki,
żegnaliśmy się: serwus Władek –|
— serwus, trzymajmy się, Wiśniewski –
I zapomniałeś, że nas obu
jednako szarpie wiatr i burza
i nowym panom czyścisz buty
i znów przy drzwiczkach: klucz u stróża.
Widziałem wczoraj na ulicy
widok, którego mi nie wydrzesz –
pijana gęba, tak szczęśliwa,
że się kolebie w mojej wydrze.
Wygrałeś wojnę, mój Wiśniewski,
nawet nie myślisz już o jutrze —
jak ci się chodzi, -wlany chamie,
w lekko zdobytym moim futrze?
To jasne, że mnie musisz wydać,
to jasne, że cię niepokoję —
nas obu nie ogrzeje przecież
to jedno futro — zresztą… MOJE…
Przegrałem z tobą, mój Wiśniewski,
nie ma na kogo się oburzać —
tak bywa, kiedy się zostawia
do swej przyszłości.,, klucz u stróża…