Rozwrzeszczała się czerń z gazet pierwszej strony
Shirley! Maleńki cud zaklęty w siedmiu literach
Wyły przechodniom w oczy plakaty, fotosy, neony
Shirley Tempie! Wkrótce nowa premiera!
„Film musimy skończyć!” sekunda kosztuje dolara,
reklama w pełni, nie będę zaczynał od nowa
Próżno prosił Tempie – senior pana w okularach
— maleńka Shirley musi — w Noc Narodzenia pracować!
Nie będzie lalek — kolacji — Mikołaja z choinką
będzie jupiter, mikster — reżyser i scenariusz,
bo ty najbogatsza, ty biedna dziewczynko
nie jesteś dzieckiem — ty Jesteś wielka „star” już…
W dużym, wspaniałym domu zostanie matuś sama
i zimna choinka sama z lalkami nowemi trzema,
a Shirley limuzyną pojedzie jak wielka dama
nakręcać ostatnie sceny — bo świąt w kontrakcie niema…
I łza bolesna i gorzka u ocząt Shirley zawiśnie,
a w małej główce bunt – i myśli gorzkich natłok.
A gdy nad studjo w wigilję — pierwsza gwiazdka zabłyśnie
gruby reżyser w tubę ryknie — „Światło!!!”