PRAWO
Z setek tysięcy ust
Z setek tysięcy zbielałych warg
Z krtani ściśnionych kobiet tysiąca
Płynie pod niebo prośba gorąca
I pasmo skarg.
Wydziera się z tysiąca ust
I ślady znaczy krwawo
Okrzyk – pytanie. Krzyczą kobiety
Bólem zmożone tysiączne Hetty
– gdzie nasze prawo?!
Wydziera się z tysiąca ust
Krzyk co dusze ich pali
Gdy nie ma rady ani opieki
Cóż nam zostaje prócz nurtów rzeki
– Cjankali?!!
Hańba, upadek, potem mogilny dół.
Od lat – po latach. Niezmiennie.
Nic nie powstrzyma świata biegu
Giną ofiary od tego zabiegu
Pięć kropel dziennie –
A gdy im się zabieg uda już
I płód odejdzie w cienie
Gdy strumień krwi z łona upłynie
„Występnie zabity” embrion zginie
– Więzienie!!!
Wydziera się z tysiąca ust
Rozpaczy bezbrzeżny krzyk
Strzelisty, jak krwawa zorza,
Jak płomień gorączki z chorego łoża:
Gdzie nasze prawo?
„JEDEN GOŚĆ”
Teatr. „Cjankali”. Widzów rzędy.
Oczy utkwione w scenie. Oczy wilgne od łez:
Tłumy wraz z autorem ganią prawa błędy
Chcą położyć kres. !!!
Mój sąsiad starszy pan w sztywnej koszuli,
Przy nim powabna, młoda pani
On do niej czule się tuli,
Półgłosem sztukę gani.
Cóż to za dzieła? Niemoralne!!!
Któż takie hasła nieci
Te czyny mają być niekaralne?!!
A skąd się wezmą dzieci?!!
Takie hasło?!! Boże! Boże!
(Ile, różyczko, kropel kazali?
To ci się jeszcze przydać może
Pamiętaj! 5 kropel dziennie „cjankali”.)