Była północ. Światło się lało.
Pochylony nad książką siedziałem,
gdy nagle się poderwałem
do góry. Coś zadźwięczało
szeleszcząco, miękko i lekko
o szyby dyskretnie, głucho…
Śnieg pada.
Tak cicho, tak cicho dookoła
i drzewa stoją ciche
i kruche, i jasne, i szare
jest niebo – i spokój.
I spokój nagły, niespodziewany,
głęboko w duszy wyklarowany.
A w ciszy, tam daleko,
ktoś mi uśmiechy śle:
to moje dzieciństwo patrzy na mnie.
tłumaczenie Ryszard Mierzejewski
Vilhelm Ekelund