Wiersz dla Joanny Turczyńskiej, z prośbą o uwagę

Tomasz Pułka

Potrzeba by pretekstu, głównej ulicy, albo radzieckiego karabinu z kwiatem
wetkniętym w lufę. Te obrazki są pomysłem w gruncie rzeczy, jeśli
ziemia nie jest zbyt słodka, nie szczypie w język. Możemy spróbować,
choć źródła o tym milczą, muzea nie podają nawet najmniejszej wzmianki.
Orzech, moja droga. Jeśli widać rdzę, to pachną i rzemienie, przebiegłe
grzeszki wobec świadków tej pokuty. Bliźnięta, bliźnięta – dwa końce
miesiąca, ale czemu nie Kent? Bo widzisz, tyle jest jeszcze trudnych
zdań, fosforyzujących znaczków które wyrażają sen, bo są rzeczy

opierające się wyjaśnieniom. Płaczące dzieci w szarych ubrankach,
mali kataryniarze zasłaniający słońce. Wszystko ci wyjaśnię, tylko
załóż te rajstopy w kratkę. Przebiegnij się po papeterii, zwolnij.

Mam domysły i chciałbym mieć choć pierwszą literę, pierwszy takt
tego szumu zza ściany. A tak, jeśli brać wszystko ręką, to jest
to tylko smutne pierdolenie. Dwa ciała obecne, a tak niewiarygodnie
obce, jakbyś nie pozwalała na węża w kieszeni, na węża w terrarium.

Sentyment, o Bogu wolno śpiewać, wszyscy o bogu śpiewają,
rozstawieni po domu, sentyment i sny. Serpentyna,
wstążeczka, gniazdko lub deficyt.
Jak ci się to czyta?

Jak mogę to naprawić?

5/5 - (3 głosów)
Tomasz Pułka

Wiersze popularnych poetów