Kreślą się żółte gwiazdy
sentymentalną lirą –
Artemis biała i smukła
w księżyca przegląda się lustrze –
taki już gwiezdnych przeznaczeń
tajemnie zapadł wyrok:
nic cię nie może zbawić,
nic cię nie może ustrzec:
: zdychasz, stara Europo,
patosem brzękniesz jak trup,
„o Francjo, – o Anglio, – o Niemcy, – o Litwo!!!”,
zanosisz się suchotnico
kaszlem żołnierskich rytmów
(: więzi bęben takt stóp),
gnijesz gangreną – policją,
ociekasz kodeksów ropą –
– zdychasz, stara Europo!
Jakże czeremchy naręcze
w wąskie flakony ustawiać?
Jakże mi maj rozparskany
w chomąty
gnać
tabulatur?
Wyżarł twój ląd, wyżłopał
wolność, jak słodki nabiał,
przeżarł się, stara kanalia,
miodem rozgrzanych kwiatów –
O drogo u stóp skomląca,
gdziekolwiek, gdziekolwiek pójdę,
credo moje najdroższe,
bliźniaczo zrośnięte ze mną –
spotka nas zwykły drogowskaz,
rozłupie szlak wagabundom
(: więzi bęben takt stóp)
i ogołoci z konarów
zwykłe, pokorne drewno;
ale się w mózgu lęgnie
jak w leszczynowym orzechu
świadomość nikła i wątła,
że wyjście jest prawie obok
(przez cynk, przez metal i ołów
prąd ostry wybłyskiem – przeszedł)
: zdychasz już suchotnico,
zdychasz, stara Europo –
taki już gwiezdnych przeznaczeń
tajemnie zapadł wyrok,
nic cię nie może zbawić,
nic cię nie może ustrzec –
– kreślą się żółte gwiazdy
sentymentalną lirą,
Artemis biała i smukła
w księżyca przegląda się lustrze –