Och, wcale nie chcemy wiele, chcemy tylko spotkać te same osoby
w tych samych miejscach. Te same miejsca w tych samych miejscach.
Tych samych taksówkarzy. I festiwali latem, kiedy są festiwale.
Przez dziurę w kartonie wyraźnie to widzę: są wróble i szczury przy synagodze.
Kamera mnie śledzi, jakby się stęskniła. Ja wciąż niepewnym, z pamięci
przywołanym krokiem idę po deptaku, który był tu zawsze. I wiem, Gośka
nad rzeką znów kopie swój dołek dla kota. Tak, Gośka,
tym gnojom, co tobie „ta kurwa” brzydko dopisują, tym gnojom
znowu powiemy nie. Albo tak jak latem w Żabce im szepniemy:
„znamy wasze okna, pocieszni mieszkańcy odnowionych kuchni”.