24 grudnia

Agnieszka Wolny-Hamkało

Spacerując nocą po ulicach
senni od czosnku, z wąsami od wina
doszliśmy do domku przy działkach.
Był ciężki od świateł. Srebrne renifery
z Lidla jarzyły się w trawie jak kosmiczne spodki.
Nadmuchane bałwany jak duchy
kołysały się, uderzały brzuchami.
Wyjęliśmy z kieszeni pieczone jabłka
w aluminiowej folii i zjedliśmy je na mrozie.

Twoja ocena
Agnieszka Wolny-Hamkało

Wiersze popularnych poetów

SchiroRenia

Chyba jestem anormalna Głosy słyszę w głowie swej Krąży za mną jakaś tajna Chuć o której mało wiem Gdy co rano w lustro włażę Ładnej buzi warto chcieć Ona jęczy nie przesadzaj Lepiej jest intelekt mieć Więc wybiegam na ulicę By wystawy wzrokiem gryźć Ona…

KONTRATAK

Spokojnie szli do wagonów, Jakby im wszystko zbrzydło, Piesko patrzyli szaulisom w oczy – Bydło ! Cieszyli się śliczni oficerkowie, Że nic im nie działa na nerwy, Że idą tępym marszem hordy, – I tylko dla werwy Trzaskały pejcze: W mordy! Tłum milcząc padał na…

dwadzieścia jasnych dziewczynek

Jeszcze ten pies, jego gumowe usta i srebrne kleszcze w sierści. Oboje drzemiecie w trawie, a pionowe chmury jak białe ogórki włażą wam do rękawów. O 16.00 musisz odbyć nietrzeźwą psychoterapię z madame Żużu, której matka żyła w Kongo a ojciec był koniem (bardzo mocny…