Jeszcze nie było powrotu, ale migały szkiełka
wydłubane wprost z ziemi. Z matowej wilgoci
przymkniętych oczu, podkrążonych siniaków.
Jeszcze ryczała skulona przy piecu, trącając zębami
sadzę. Tak, czytaliśmy te bajki, uczyliśmy się
życia na ściętym drzewie. Najlepszym manekinie.
Jeszcze widać dym, dzień się w oku kręci, natenczas
wziął Wojski i wsadził pod pachę wiązkę pachnącego
siana, rozmywając wszystkie moje szczere modlitwy.
Jeszcze się gubię, widzisz to, prawda? Ale już coraz
przestronniej jest w tym gubieniu. Polowaniu
na ścięcie, podprowadzaniu cię palcem, gaśnięciu.
Jeszcze całe upokorzenie to trzy akordy, podpisane zdyszanym
uśmiechem, zapalane w nocy, gdy słychać hałas za oknem. Tak>.
Szyby bryzgają. Feeria świateł i szkła. Przesterowany ból.
Tylko czekać.
Tomasz Pułka