To mi senność dyktuje warszawska, sierpniowe
sympozja, skończona hotelowa doba i w parku
spadające z drzew mokre owady. Nowi umarli
szykują dla nas te mieszkania. Nie są przeciwni bogu,
ale mu nie ufają. Doradzają senność.
Sierpniowe obrazy w rękach się kleją jak owadzie skrzydła.
Otwierają nas, puszki z mięsem. Na skali muzycznej to jest
jak dziennik pośliniony psalmem. I nie, brak lokum nie sprawi
że te niedogodności ciała włączą nas w tu i teraz.
Druga możliwość
jest następująca: