Nad ranem twardnieje język zatarty jak silnik w spływie
cieśniny Bosfor. Zostaje jeden wyizolowany rzeczownik.
Emituje słabe światło biały fosfor. Strzela źdźbło. To jest
szorstka powierzchnia pudełek. To są smugi dyfuzyjne.
Chrzęst śrub obróconych w betonie. Słyszałbyś, gdyby nie lodówki.
Patrzymy, trzymamy się za ręce. Płomień podnosi głowę zapałki.