Stał człowiek na skrzyżowaniu
o świcie, drżąc jak liść…
patrzył…’ patrzył w niebo —
i nie wiedział, dokąd iść…
Tak dłużej być nie może,
nie będzie_dłużej mógł…
Dziś trzeba zdecydować
czy wybrać jedną z dróg…
Czy dać im prezent z życia,
swe życie-ersatz,
iść dobrowolnie do nich
na Stawki na płac?
Czy murem… i do miasta
na Chłodną… i dalej…
na rojną Marszałkowską…
i do pachnących Alej?…
A potem pod Belweder…
zasłuchać się w piosenki
jesiennych suchych liści
złocących dziś Łazienki?…
Stał na skrzyżowaniu
bezradny mężczyzna:
— Na Mokotów? Czy na Pragę?…
A może Pelcowizna?…
I wreszcie machnął ręką…
Postanowił bez słowa…
l wybrał drogą…
… Czerniakowa …