Słońce rozbełtana rybka.
Opuszczamy podwórko,
szlaban cicho klaszcze
i rajskie drzewa gubią ikrę:
pola w kolorze rudy orangutan.
To sen czy może weź się
w garść i nie pracuj
nocami, czy może miłość,
jak chce pani Ela z okładki?
Bo co jak co, ale krew
mam jak dzwon i z miejsca
dedykuję naszym śmiesznym
dzieciom: kropce i kresce i panu
z PKS Pilczyce, który nocą mówił,
żebym się jednak nie bała,
bo mnie zabierze,
z pomocą bożą,
i nauczy jeść łyżką.