(Julianowi Tuwimowi)
Jeden bałamutny był,
drugi wiersz zaś smutny był,
pierwszy wiersz
o demi-vierge
ucho pieścił i szeleścił…
Wpadł do głowy jak do sadu,
z drugim wierszem gadu – gadu…
A ten drugi był z purpury
chmurny, górny i ponury.
Przed tym pierwszym bardzo wstyd mu
że lekkiego nie ma rytmu
że ma tylko słowo: gniew
słowo: pięść – i słowo: krew.
Mocny, zwarty, gniewny, przykry
świat spojrzeniem smutnym przykrył
Tamten lalka – a ten chłopek
słów miał mało. Wielokropek
co dwa słowa pysk knebluje.
Tamten skacze – przyśpiewuje
słów kaskadą, kalamburem,
a on słowa ma ponure.
Słowo: …krzywda. Słowo: …bieda.
Słowo, co się ująć nie da.
Słowo: …kiedy. Słowo: .. .musi…
Słowo: co za gardło dusi…
Rzekł wiersz butny, bałamutny:
– Chodź, kolego, wierszu smutny
chodź za brata, za kamrata
będziem razem latać.
Chodź, pośpiewać, chodź, popłakać
dola nasza jest jednaka:
Chociaż mocny ty, prawdziwy
ja zaś mam sto lekkich słówek
– mnie nie zechce nikt napisać –
– ciebie zerżnie czerwony ołówek…