Dziewczyny z białymi grzywkami drzemią
w trawie, ich laptopy są cienkie jak wafle.
Obok na Placu Zwycięzców artysta
się zesrał na srebrno. Minister
i dwaj felietoniści wpatrują się w gówno.
Z ich ust wylatują kryształki powietrza, czerwone
trójkąty na stelażach rosyjskich latawców.
Mają skórę z czerstwego chleba i gremialnie
ściskają w kieszeniach płytki telefonów,
jakby to były listy albo franki szwajcarskie.