Twój ręcznik kąpielowy
schnący na poręczy łóżka
– z zachodem słońca i palmami.
Wczorajsze gazety, naparstek
pełen pigułek i obyczajowe powieści.
Surowa mina, kiedy mimo wszystko
zdobywasz się na komentarz: ten polityk
przychodzi znikąd i tam zostanie. Przez chwilę
jesteś sobą, zamykasz mnie w łazience, a ja, siedmioletnia,
nienawidzę cię najbardziej na świecie, klnę i walę pięściami,
i chcę tylko, żebyśmy już poszły nad rzekę, żebyś
zrobiła ciasto, pozwoliła
wyjąć z szuflady drewnianych kolędników.